czwartek, 28 czerwca 2012

Trzy


DWUDZIESTY PIERWSZY DZIEŃ SGD

690/700

Jutro koniec roku. 
I początek ostatniego tygodnia SGD. 

To będzie najgorsze zakończenie w moim życiu. Nie dostanę świadectwa. Nie będzie uścisków i uśmiechów. Będzie za to sekretariat i konspekt, i zagadnienia na poprawę z matmy. Czuję się strasznie głupia choć wiem, że nie powinnam. Jestem zupełnie antymatematyczna, to prawda, ale osiągam sukcesy w innych dziedzinach. Jestem słaba, ale to wina mojego dzieciństwa. Wkrótce pierwsza wizyta u psychologa. Boże, nie sądziłam, że stres może tak zniszczyć mi życie. 

Przynajmniej dieta jakoś idzie. Ciężko wprawdzie. Mam miesiączkę (znowu! nie wiem, co się dzieje...), dlatego ciężej niż zwykle jest mi powstrzymać się przed jedzeniem. Nie mogę zasnąć, bo pustka w moim żołądku jest jakby dziwnie materialna. No i organizm powoli zaczyna się buntować - wystarczy mała przebieżka po sklepach, a ja już tracę siły. Dotychczasowy zestaw witamin jakby przestał wystarczać, zaczęłam też brać Aspargin, bo ciągle mam skurcze mięśni. Ale jeszcze tylko siedem dni ścisłej diety, siedem długich dni. A potem stabilizacja. Przez miesiąc. 
Amen. 

Dzisiaj:
Śniadanie - płatki owsiane 60 g, 10 g rodzynek
II śniadanie - śliwka
Obiad - 2 x młody ziemniak, łyżka mizerii, 2 x białko z jaja (żółtko nadal jest w mojej torebce, cudem udało mi się je tam schować, a teraz nie mam gdzie wyrzucić...)
Podwieczorek - jabłko
Kolacja - jogurt naturalny 0% 300 g, 4 x minisucharek Sonko (polecam, mniam!)

Jeśli nadal będę tak wygłodniała to nie mam pojęcia, jak wytrwam kolejne trzy dni, kiedy moje limity wahają się w granicach 300-400 kcal...

Ale muszę być silna. 

Mądrość dnia:
CHUDOŚĆ NIE JEST DLA SŁABYCH

6 komentarzy:

  1. Komis z matmy to ponoć nie taki dramat. Gorzej, gdybyś musiała go pisać np. z historii. Głowa do góry. :)

    Zaczynam SGD od jutra. Jeśli wytrzymam pierwszy tydzień, to do końca też dotrwam (mam nadzieję). Strasznie mocno trzymam za Ciebie kciuki. I w kwestii diety, i w kwestii problemu z matmą. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się łamię...nie wiem jak sobie poradzić...mam nadzieję, że u Ciebie lepiej będzie...głupie, ale- zazdroszczę Ci okresu. :(

    Opisałam to u siebie przed chwilą...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki...to takie okropne. Taka niewidzialność...i okropne jest to, że tak bardzo żałuję, ze jadłam...ten brud caly...i...czuję tłuszcz, który rośnie...czuję, że co chwila jest go więcej...nie radzę sobie z tym..

    OdpowiedzUsuń
  4. mam nadzieje, że uda Ci się to poprawić, też miałam zagrożenie w tym roku, nażarłam sie strachu nieźle.. 7 dni to nie aż tak dużo, ja żeby wygladać jak czlowiek to chyba bd musiala scisla diete przez 2 miesiace trzymać... BUZIAKI ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Napiszesz ten poprawkowy :) Czeka Cię w takim razie małe wyzwanie, ale jeżeli Ci się uda.. to nic już Ci nie przeszkodzi. Ale jeżeli masz się źle czuć, to może jednak na jakiś czas zrezygnuj. Wiem, że to brzmi abstrakcyjnie, ale zdrowie jest ważne.
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno wytrwasz :* gdybyś potrzebowała jakiejś pomocy w matmie to daj znać :*

    OdpowiedzUsuń