czwartek, 28 lutego 2013

High hopes




8258_694a_350
Tyle się wydarzyło od czasu ostatniego wpisu, a czuję, jakbym stała w miejscu. Boję się, że tak to już będzie - moje serce kocha zbyt szybko i zbyt szybko się uzależniam, więc i cały mój świat będzie tkwił w martwym punkcie, dopóki nie zdobędę M. A nie będę miała go szybko. Całe szczęście, że jestem tak dobra w udawaniu; czasami nawet samą siebie udaje mi się oszukać, że to wszystko ma jakiś sens.
Ale on wciąż jest. Pomimo całej nadziei, chyba nie wierzyłam w głębi duszy, że ze mną zostanie. Ludzie mówią: odpuść - i wtedy uświadamiam sobie, że nie odpuszczę aż do samego końca. Bo może boli, boli w całym ciele, jakby ktoś wbijał mi setki igiełek, może nie mogę słuchać muzyki i nie mogę siebie znieść, i palę i jem albo się głodzę, i płaczę po nocach, kiedy nikt nie widzi - kiedy go nie ma. Ale jestem też szczęśliwa, gdy jest przy mnie. Szczęśliwa i smutna w najpiękniejszy ze znanych mi sposobów.
9176_8d62_350Zranił mnie. To najlepszy dowód na to, że go kocham - nikt nie mógłby mnie zranić tak, jak on. Zrobił coś złego, a potem przyszedł do mnie i powiedział mi całą prawdę. Rozmawialiśmy pół nocy; byłam zdrętwiała i nie potrafiłam nawet po ludzku płakać, a on mówił to wszystko: że gdyby był kłamcą, nie wyznałby mi wszystkiego, że jest mu ciężko z odległością, która nas dzieli, że mnie pragnie, ale wydaje mu się, że nie jest dla mnie wystarczająco dobry, i że nie chce mnie ranić. Na koniec kazał mi wybierać - odejdę lub zostanę, zrobię cokolwiek podpowiada mi serce, a on się podporządkuje.
Odejdę. Lub zostanę.

Nie wiem, który raz wracam do diety. Jestem chora i wiem o tym. Właściwie od kiedy w lipcu 2012 przeszłam przez całą Skinny Girl Diet, nie było dnia, żebym jadła normalnie. Mogę więc wciąż robić to wszystko, co robię - włącznie z łykaniem Sudafedu i kompulsami - albo wrócić do ostrej diety i udawać, że gdy schudnę, będę szczęśliwa i zdrowa.
Chwała za złudzenia.

Na początku kwietnia mam 18 urodziny. Do tej pory muszę być bliżej perfekcji, niż kiedykolwiek.
Od dziś - 500 kcal w dni powszednie, 650 w weekendy.
Potrzebuję tego bloga. Potrzebuję dużo siły.

I potrzebuję Jego - ale ciiiii. O niczym nie może wiedzieć.

6 komentarzy:

  1. kochana musisz być silna! To boli chcieć czegoś, a nie móc tego mieć, i to po prostu rozwala kawałek po kawałeczku i nie sposób z tym walczyć...
    Powiesz mi coś o SGD? jakie wrażenia, jakie efekty, jak szybko, i czy warto?

    Nie jesteś sama! Bądź dzielna :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję najmocniej :*
      Wiesz, jeśli jesteś zainteresowana szczegółami, to w notkach przełomu czerwca/lipca znajdziesz opis nieomal każdego dnia SGD. Trudno mi ocenić tę dietę do końca subiektywnie dla kogoś, kto jeszcze jej nie przeszedł. Powiem tak - efekty dobre (ok. 8,5 kg w niecały miesiąc), ale pakujesz się w bagno odchudzania bez reszty. Po skończeniu diety miotałam się, nie wiedząc co mam zrobić, żeby po takich restrykcyjnych limitach nie mieć potężnego jojo. No i tak się miotam do teraz. Niestety.
      A samo SGD jest dietą dla ludzi o silnych nerwach i takich, którzy mogą sobie pozwolić na chwilowe wyłączenie z życia. Bo nie ma się energii, w sumie z czego, prawda? Ja, uzależniona od biegania, rzuciłam wszelkie ćwiczenia fizyczne, bo po pewnym czasie miałam siłę już tylko na sen. No i raczej polecam zaczynać gdzieś w okolicach wiosny, bo zimno jest okropnie ;)
      Powodzenia ;* Jeśli jakieś pytania - pisz śmiało.

      Usuń
  2. Jedyne co mogę napisać/powiedzieć to trzymaj sie :) i wierzę że będzie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś naprawde silna! Podziwiam cię ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny blog! dodaję do obserwowanych :* zajrzyj do mnie jeśli masz ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam tak samo. Chłopak mnie zranił. I mimo że minęło już tyle czasu to nadal boli tak samo. Tylko Ana trzyma mnie jeszcze przy życiu. Tylko ona daje mi siłę do dalszego życia.

    chuda-chudsza-najchudsza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń