czwartek, 26 grudnia 2013

Nowy początek

Ostatni post na Skinnywhisper napisałam w czerwcu tego roku. Teraz mamy grudzień i myślę, że już czas. Za równy miesiąc mam studniówkę, od dzisiaj rozpoczęłam SGD i wiem, że bez bloga sobie nie poradzę. Ale od początku.
Pod koniec roku 2013 mogę śmiało stwierdzić, że był to rok największych zmian, najcudowniejszych wzlotów i najbardziej bolesnych upadków.
Zakończyłam poprzedni rok i weszłam w ten, zakochana po uszy w M. I to była głupia, zwariowana miłość, ale też pierwsza prawdziwa miłość w moim życiu. M. był wszystkim czego pragnęłam, był idealny - inteligentny i niewiarygodnie seksowny. Ale nie udało mi się go zmienić. Byłam pierwszą dziewczyną, dla której się ustatkował, ale kiedy wrócił do Francji, odległość nas zabiła. Mnie wykańczała powoli, on odszedł nagle. A kiedy później chciał wrócić, nie dałam już temu szansy. Jestem z tego dumna, tak, ale tęsknię. Kochałam M. jak szalona. W noc Wigilii, niemal dokładnie rok po tym, jak go poznałam, mając innego chłopaka i będąc zupełnie inną osobą - płakałam za M. jak dziecko. Mając cichą nadzieję, że on też choć przez chwilę o mnie pomyślał.
Po M. pojawił się T.. Był to czas, w którym złamana psychicznie rozstaniem i w dietowo najgorszym momencie, postanowiłam się nie poddawać. Szukając czegoś, co mnie odciągnie od narastającej depresji i coraz to większego pociągu do używek, zapisałam się na siłownię. Dawałam sobie niewiarygodny wycisk i byłam coraz normalniejsza, coraz bardziej... stabilna. Wtedy też poznałam T. Był to krótki epizod w moim życiu - T. miał mnie gdzieś, a ja miałam gdzieś jego, po prostu podobała mi się idea sporo starszego ode mnie, przystojnego studenta-barmana z nocnego lokalu, który odrywa moje myśli od tego, jaka jestem beznadziejna i jak bardzo mnie pożera tęsknota. Ale T. chciał zbyt wiele, a ja - wbrew pozorom, które zdawałam się stwarzać - byłam wtedy absolutnie niewinna. Skończyłam więc znajomość z T. z uśmiechem, pożegnana słowami: "trudno... ale jak będziesz miała ochotę, to zadzwoń, bo ja zawsze mam ochotę na ciebie".
Później zaczęły się wakacje i przeprowadziłam się do przyjaciółki. To były najlepsze wakacje w moim życiu, zupełnie samodzielne, bez żadnej kontroli i ograniczenia, trochę niebezpieczne, trochę nierozsądne, ale głównie po prostu... cudowne. Poznałam D., ale nie miałam ochoty na związek. Flirt dostarczał nam rozrywki.
Później pojawił się R. i relacja z nim była najgorszym błędem, jaki popełniłam w te wakacje. Rzecz w tym, że był kolejnym Francuzem i to nie zwykłym francuskim facetem - grał na gitarze i śpiewał w zespole, był przystojny, tajemniczy i okropnie się we mnie zakochał. Kiedy tak piszę, zastanawiam się, czy czytając podobne rzeczy na cudzym blogu nie uznałabym tego za zmyślone. Nieważne, potrzebuję opisać całą historię. Wszystko, co pominęłam w czasie mojej nieobecności. A R. jest kawałkiem tej historii - takim, który powinnam zapomnieć, ale którego nigdy nie uda mi się całkiem przełknąć.
R. był niebezpieczny. Trochę zbyt późno się o tym zorientowałam. Dopiero wtedy, gdy stanął przede mną z nożem i powiedział, że się zabije.
Trwało to dwa miesiące. Dwa miesiące jego płaczu i mojego strachu przeplatane z chwilami miłosnych uniesień. Przywiązałam się do niego, ale nie zakochałam się w nim.
W listopadzie napisał mi ostatnią wiadomość. "Nie miałbym większych nadziei. Wkrótce i tak pewnie będę martwy". I zerwał wszelkie kontakty. Odszedł.
Ale we wrześniu, kiedy związek z R. szedł ku końcowi, poznałam P. Od października jesteśmy razem. Dużo się kłócimy, ale kocha mnie, a ja chcę zakochać się w nim.
Czasami wydaje mi się, że już nie potrafię. Że moja miłość skończyła się na M. i już nigdy nie poczuję tego tak mocno, tak wspaniale jak wtedy. Ale wiem też, że P. zrobi dla mnie wszystko, że jest bezpieczeństwem, przyszłością, ciepłem, oparciem, że jest wszystkim tym, czym nie byli dla mnie poprzedni faceci w tym roku. I wejdę z P. w nowy rok w nadziei, że nie zranię go.
Że ten jeden raz nie skończy się to tak, jak zwykle.

A studniówka tymczasem się zbliża. Rok maturalny jest ciężki i diety poszły w odstawki, ale teraz - 29 dni przed studniówką, rozpoczynam SGD.

Będę pisać regularnie, obiecuję.

2 komentarze:

  1. Aż trudno teraz mi złożyć zdanie. To.. wzruszyło mnie. Z jednej strony odnoszę wrażenie, że jedynym happy endem jest powrót do M. Ale życie to nie bajka i czasami dopiero jak się naprawdę zakonczy jakiś rozdział to można być prawdziwie szczęśliwym. Mam nadzieje, że Ci się to uda - z tego co napisałaś chyba jesteś na dobrej drodze. Kurdę. Naprawdę mnie wzruszyłaś i dałaś sporo do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pytanie piszesz/ pisałaś bloga http://lily-syriusz.blogspot.com/2013/04/3-szpieg.html . Wszyscy na nim czekamy aż coś dodasz. Prosze daj post o zawieszeniu lub wstaw rozdział bo niezbyt ładnie z Twojej strony opuścić tak bloga zostawiając czytelników.

    Klaudia.

    OdpowiedzUsuń