wtorek, 26 czerwca 2012

Summertime Sadness

"Liczy się jedynie to, by być chudą, szalenie chudą, ponieważ to daje poczucie wyjątkowości i tego, że jesteśmy w stanie zapanować nad własnym organizmem, że wykonujemy nadludzką rzecz. Stajemy się niezależne, stajemy się paniami samych siebie. Władamy swoim życiem, swoim organizmem, potrafimy go ustawiać jak w zegarku. Chudnąc, jesteśmy coraz silniejsze..."
~  "Dieta (nie)życia", K. Otwinowska, A. Mazur

04055f07001719884bb5f2c3.jpg

DZIEWIĘTNASTY DZIEŃ SGD

(dotychczasowy) bilans: 285/500

Dzisiaj trudniej. Trudniej jest z każdym dniem, gdy wliczam do bilansu owoce i warzywa. Dieta zakłada, że nie liczymy ich kaloryczności, ale czułam się, jakbym się objadała. Tak to jest u mnie z owocami - nie potrafię jeść ich mało, gdy jem w ogóle. Nie potrafię też ich nie jeść. Jedynym przyhamowaniem jest właśnie liczenie za nie kalorii. Chociaż to dla mnie okropnie ciężkie, bo rzeczywiście - wieczorami jestem głodna. A jeśli próbuję to powstrzymać i po drugim śniadaniu ok. 13 jem dopiero kolację, jestem głodna popołudniu. 
Głodna, Głodna, Głodna. 
Dzisiejsza waga - 59 kg. Równo. 

- twarożek 0% + kromka chrupkiego chleba - 210 kcal
- brzoskwinia - 50 kcal
- śliwka - 25 kcal

Odmówiłam sobie obiadu. Mama gotuje pyszną, ale mało treściwą zupę, którą zjadłabym, a za 5 minut czułabym głód na nowo. Dlatego rezygnuję. O 18 zjem za to owsiankę. Nie wleję mleka ani jogurtu, tylko wodę. Czeka mnie kolejne południe z zegarkiem w ręku i ssaniem w żołądku, kolejne wylewanie porcji do toalety oraz paniczne odświeżanie Waszych blogów w poszukiwaniu siły. 

Chcę wytrzymać SGD do końca. 
Jeszcze jedenaście dni. 
Za piętnaście - wyjazd nad morze. 
Nieomal histerycznie pragnę 55 kg na wadze do tego czasu. 

Co do "Diety {nie)życia" - zaczęłam czytać dzisiaj rano i połknęłam już ponad 1/3 całej książki. Przeraża mnie to, jak rozumuje, patrzy, myśli anorektyczka. Przeraża mnie, jak bardzo podobne jest to postrzeganie świata do mojego. 

M. mnie chce. A ja chciałabym chcieć jego. Ale nie potrafię. Przepraszam. 


7 komentarzy:

  1. Stosuję ją prawie 2 tyg. Szybko poleciało. Ale fakt, malutko jadłam...chyba ciągle ją będę stosować. Nie wiem, chyba skończę SGD bo nie lubię limitów. Właśnie, muszę coś zjeść bo mi słabo trochę...mały serek wiejski będzie ok.

    Zastanawiam się nad tą książką. Ile ona kosztuje mniej więcej? Bo tak mnie intryguje strasznie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może powiększ porcję warzyw, a ogranicz owoców. Jedz te które mają najwięcej błonnika dzięki czemu będziesz długo czuła się syta. I pij dużo wody czy herbat, zapełnij żołądek. Trzymam kciuki żeby Ci się udało :)

    Co do ostatnich wersów Twojej notki.. Do takich rzeczy nie można się zmuszać, nie oszukasz siebie. I nie czuj się winna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten cytat na początku bardzo motywujący;) Sama chcę przeczytać tą książkę ale u mnie nigdzie jej nie ma;/

    Wierzę kochana w to, że mimo iż z każdym dniem jest Ci coraz gorzej to wytrwasz. Musisz być silna, bo jesteś motylkiem! Trzymaj się;***

    OdpowiedzUsuń
  4. szukam szukam i nie mogę zaleźć, chyba nikt jej nie chce sprzedać;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Radzisz sobie świetnie! ja bym chciała też poczytać takie książki, ale w księgarniach nie mogę ich znaleźć, a zapytać sprzedawcy się wstydzę :/ trzymaj się, już niedługo koniec sgd ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To było tak...zjadłam śniadanie...potem Mia. Wkurzyłam się nieźle i tak myślę : nie, za karę nie będę jeść. I to było w...czwartek...czyli to ok 2 tyg temu...ważyłam wtedy równo 48, dziś rano 45,7 :) Więc bardzo dużo i szybko. Myślę, że to może woda albo coś...ale mimo wszystko cieszę się :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też chyba skuszę się na to SGD. Przeraża mnie tylko ilość silnej woli, jaką trzeba mieć, żeby wytrzymać.

    Odnośnie "Diety (nie)życia" - cała książka jest trochę przerażająca. Określenie "anorektyczka" nabiera jakiegoś nowego, strasznego wydźwięku po jej przeczytaniu.

    OdpowiedzUsuń